Włochy (Wenecja, Werona, Rzym, Pompeje), Watykan

“Podróżować to żyć.”

Hans Chrystian Andersen

TRASA:

Polska-Słowacja-Austria-Włochy-Austria-Słowacja-Polska

  • 17 dni (27.07 – 12.08.2012)
  • dystans – 5759 km
  • 2 campingi
  • dwa wulkany – Wezuwiusz i Solfatara

Miejsca, które odwiedziliśmy:

Dzień 1, 2, 3 (27 – 29.07.2012)

Kolejny urlop spędziliśmy we Włoszech na dwóch campingach: pierwszy- Adriatico– był pod Wenecją a drugi- Baia Domizia– pod Neapolem. Po raz pierwszy na dach naszej Avensis zakładamy bagażnik dachowy firmy Thule który mocno ułatwił podróżowanie. Ale może po kolei. Wyjazd na południe Europy to kierunek na A2 a potem już Bielsko – Biała, przejście graniczne w Zwardoniu, słowacka Żylina- Bratysława, austriacki Graz- Klagenfurt- Villach, włoskie Udinese.

Krótki nocleg w drodze uskuteczniamy na parkingu autostradowym pod stolicą Słowacji. Koszt autostrady z granicy włoskiej pod Wenecję to 42 euro. Na camping Adriatico docieramy po 13, a więc to początek sjesty w tym regionie. Pomimo przerwy w ich pracy udaje nam się zakwaterować i rozbić namiot.

Camping ten znajduje się w miejscowości LIDO di JESOLO. Bez negocjacji cena za pobyt osiągnęła wartość 62 euro / doba (faktura w załączeniu).

Przebyty dystans to 1335 km przy maksymalnej temperaturze powietrza 35 stopni. Za słowacką dwumiesięczną winietę płacimy 7 Euro, natomiast najkorzystniejsza austriacka to ta na 10 dni w cenie 8 Euro.

Po przyjeździe na miejsce ustalamy, że na Adriatico spędzimy 4 noce. I tak kolejny dzień – niedzielę przy temp. 33 stopni spędziliśmy na tutejszej plaży. A jaka jest plaża na włoskim Adriatyku? Zupełnie inna niż ta chorwacka po wschodniej stronie tego morza. O jako takim nurkowaniu nie może być mowy, bo plaża jest piaszczysta i uboga w muszle.

A sam camping? To na pewno nie byle jaki standard, pełny wypas z bajerami. Dla dzieci wieczorami na scenie można załapać się na animacje.

Gośćmi byli głównie makaroniarze, szczególne oblężenie camping przeżył w weekend kiedy pojawiło się mnóstwo namiocików tubylców. Wypada wspomnieć że na wytypowanym campingu WAIKIKI położonym nieopodal nie udało się wygospodarować dogodnego miejsca. Był sporo tańszy- około 40 euro / doba.

Sama plaża przypominała tą bałtycką z tą różnicą że temperatura wody była wysoka a pogoda pewna. Przez 4 dni tu spędzone odnotowane temperatury to 34 stopnie.

Dzień 4, 5 (30 – 31.07.2012)

Wenecja

Ten dzień to wycieczka do Wenecji i Werony. W planach była też Padwa ale zabrakło czasu. 😊 Pierwsze schody w Wenecji to poszukiwania miejsca do zaparkowania samochodu. W końcu udaje się w niewielkim oddaleniu od miejsca skąd zaczynamy rejs po tym mieście. Parking jest piętrowy ale po sprawdzeniu czy toyotka z “trumną” na dachu się zmieści decydujemy się tam  zostać.

Początek rejsu to Piazzale Roma a przystanek końcowy to S. Marco Vallarsa. Po opuszczeniu “wodnego tramwaju” (koszt rejsu to ok. 20 euro) wysiadamy przed placem św. Marka. Podziwiamy miejscową bazylikę, Pałac Dożów, Most Westchnień, Torre dell Orologio (wieża zegarowa).

Wenecja przywitała nas wysoką temperaturą, wcale nie śmierdzącą wodą w kanałach, ciasnymi uliczkami – jeżeli już takowe były. Na mnóstwie kanałów gondole i łodzie. W samym centrum nie uświadczymy samochodów, bo cały transport oparty jest na środkach żeglugi. Jedyne korki które spotkaliśmy to te … piesze.

bilet tramwaj wodny

Werona

W godzinach popołudniowych przemieszczamy się do samej Werony. Upał nadal nie odpuszcza a my kolejno oglądamy:

Przechadzając się po zabytkach Werony dotarliśmy do miejsca kultowego w historii literatury. Miejscem tym okazał się wyniosły pomnik Julii i jej balkon z dramatu Szekspira “Romeo i Julia”. A o Romeo ani słowa!!!

Dziewczyny porobiły sobie po kilka zdjęć, przed godziną 17 dotarliśmy do grobu szekspirowskiej Julii.

Muzeum Romea i Julia

Po zakończeniu zwiedzania powrót na camping Adriatico. Zaoferował nam on szereg zabaw dla dzieci, dyskotekę, sklep wielobranżowy i spożywczy, basen czy wspomniane animacje. Codzienna dyskoteka dla dzieci rozpoczynała się o godz. 20 i trwała godzinkę. Na jednej z nich dało się usłyszeć mix muzyczny a w nim ….polski utwór “Dzień gorącego lata”. A przypomnijmy, że mamy rok 2012 i jesteśmy w Italii.

parking Werona

I tak oto skończyła się nasza przygoda z adriatyckim wybrzeżem Italiańców. 1 sierpnia przejechaliśmy z Lido di Jesolo do Baia Domizia. Ale o tym wkrótce.

Dzień 6, 7 (01 – 02.08.2012)

Z początkiem sierpnia przejechaliśmy na południe Włoch na camping Baia Domizia pod Neapolem. Koszt przejazdu spod Wenecji na zjazd Casino to 42 euro. Bez trudu znaleźliśmy na nim miejsce dla siebie. Cena za dobę nie odbiegała od tej pod Wenecją i wyniosła 62,6 euro.

A czym przywitał nas camping nad Morzem Tyrreńskim?

Nieco ciemniejszym piaskiem (to podobno wpływ Wezuwiusza), ciepłą wodą (brakowało tylko muszli), była też dyskoteka dla dzieci od godz. 21.15 do 21.45. Atrakcją była też mini – promenada morska – i ta trawiasta. A sam camping to ogromniasty wypas (do plaży ok. 80 m), żółwie i ryby w oczku wodnym, bajki na telebimie.

W ramach relaksu można było popływać na campingowym basenie, otwartym od godziny 10 do 18 (sjesta nie obowiązywała).

Camping Baia Domizia to piękne “ratowniczki” podczas zachodu słońca,

trawiasta promenada,

oraz spektakularny melanż na polu biwakowym.

Dzień 8 (03.08.2012)

Watykan

W piątek wyruszyliśmy na podbój Watykanu i stolicy Włoch – Rzymu. Ominięcie dojazdu autostradą do Rzymu nie było najlepszym posunięciem. Wszystko trwało, a na domiar złego ciężko było odnaleźć pierwszą stację linii metra. W końcu udało się. Ale wcześniej mijaliśmy Castel Gandolfo czyli letnią rezydencję papieży.

Przybyliśmy do stacji metra Cinecitta skąd linią metra A (klimatyzowaną i nowocześniejszą od linii B) dojechaliśmy do stacji Ottaviano S. Pietro zlokalizowanej w sąsiedztwie Watykanu.

To tylko kilka minut spaceru do najbardziej znanego placu w Rzymie. Po prześwietleniu naszego bagażu i sprawdzeniu strojów weszliśmy do samej Bazyliki Św. Piotra. Trzeba wspomnieć że wejście do Bazyliki wymaga schludnego stroju z zakrytymi nogami i ramionami. Pochyliliśmy się tam nad grobem naszego Papieża Jana Pawła II i podziwialiśmy samo wnętrze.

W tym dobrze skomercjonalizowanym miejscu nabyliśmy znaczki pocztowe, kartki. Upał nie odpuszczał, o godz. 18 temp. wynosiła 31 stopni.

Rzym (1-szy dzień)

Dalszy etap zwiedzania wiecznego miasta to Castel Sant ‘Angelo i Ponte Sant’ Angelo. Przeszliśmy jedną z najładniejszych ulic Rzymu – via dei Coronari do Piazza Navona (Fontanna Czterech Rzek).

A potem kolejno:

  • Campo de Fiori
  • Largo di Tone Argentina
  • Pantheon
  • Chiesa Santa Maria i plac Piazza Colonna z kolumną Marka Aureliusza
  • Pałac Montecitorio ( Sejm Włoski )
  • Fontanna di Trevi
  • Piazza di Spagna

Z tego ostatniego placu przeszliśmy do stacji metra Spagna, skąd wróciliśmy na parking przy stacji Cinecitta. I tak do końca dobiegł pierwszy z dwóch dni które zaplanowane były w Rzymie. Udało się zobaczyć kilka interesujących miejsc w stolicy Włoch.

Tym razem my odwiedziliśmy naszego Papieża tak jak On przez lata do nas przyjeżdżał.

Zgodnie z powiedzeniem ” Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu ” postanowiliśmy, że za dwa dni znowu tu trafimy. I autostradą wróciliśmy poprzez zjazd Casino do Baia Domizia.

Dzień 9 (04.08.2012)

Monte Cassino

Po wielkomiejskim zgiełku kolejny dzień spędziliśmy na plaży z małym przerywnikiem. Wycieczką dnia miał być “wjazd” na wzgórze Monte Cassino. I był to niewątpliwie wjazd, bo klasztor a raczej opactwo znajduje się na wysokości 517 m n.p.m.

bilet parkingowy

Jednak głównym celem tej wyprawy miał być cmentarz przeszło tysiąca polskich żołnierzy poległych w walkach o wyzwolenie Montecassino (pisownia łączna nie jest przypadkowa), które nastąpiło 18 maja 1944 roku. Na szczycie góry wznosi się ku ich pamięci obelisk z trawertynu. A napis brzmi:

” ZA WOLNOŚĆ NASZĄ I WASZĄ MY ŻOŁNIERZE POLSCY ODDALIŚMY CIAŁO ZIEMI WŁOSKIEJ, SERCE POLSCE A DUCHA BOGU”

Komentować chyba nie potrzeba…

W roku 1962 staraniem emigracji polskiej cmentarz gruntownie odnowiono. W centralnym jego punkcie znajdują się płyty nagrobne dowódcy tamtej bitwy gen. Władysława Andersa i jego żony Ireny Renaty. W okolicach cmentarza na próżno szukać czerwonych maków tych z piosenki żołnierskiej. Prawdopodobnie nie przetrzymały upałów jakie utrzymają się latem.

A spod miejsca z którego księża odprawiają msze dostrzec można napis:

PRZECHODNIU, POWIEDZ POLSCE ŻEŚMY POLEGLI WIERNI W JEJ SŁUŻBIE.

A samo opactwo? Klasztor założony był w VI w, doszczętnie zniszczony w czasie walk II wojny światowej. Porównać go można z wiekowym dębem który obalany przez burzę odradza się zawsze (“wycięty odrasta”).

Nam najbardziej jednak utkwiły w pamięci zatknięte polskie flagi przy krzyżu VIRTUTI MILITARI i łopocząca tuż nad mogiłami duża biało – czerwona flaga.

NIE ZAPOMNIELIŚMY O NASZYCH BOHATERACH.

Dzień 10,11 (05 – 06.08.2012)

Rzym (drugi dzień)

Niedziela to już druga wycieczka do Rzymu. Tym razem autostradą w obie strony. Zaparkowaliśmy przy stacji metra Laurentina skąd przejechaliśmy do stacji Piramide. A stamtąd to już sam spacerek. Odwiedziliśmy wiele atrakcji i zabytków:

  • Klasztor Kawalerów Maltańskich ” er buco” – dziurka od klucza
  • Awentyn
  • Circo Massimo
  • Basilica di Santa Maria in Cosmedin
  • Tempio di Vesta
  • trójkąt Palatino – Koloseum + Palatyn+ Forum Romanum
  • Łuk Konstantyna
  • Campidoglio
  • Kapitol
  • Plac Wenecki

Podczas całego dnia jest wysoka temperatura, ale korzystając z metra tym razem nie udało się schłodzić gdyż linia B jest starsza i nieklimatyzowana. Przy Koloseum jest stacja Colloseo z której wracamy do stacji Laurentina.

A dlaczego tak dużo jest wzmianek o Koloseum? Bo ta budowla dla Rzymu jest tym czym Wieża Eifla dla Paryża, Krzywa Wieża dla Pizy czy Bazylika św. Piotra dla Watykanu. Aż taka ważna!!!! 😍

Była to druga i ostatnia wyprawa do Wiecznego Miasta. Kolejne wycieczki będą już w kierunku południowym czyli do Campanii.

Rzymowi mówimy Grazie i Arrivederci!!

Dzień 12, 13 (07 – 08.08.2012)

Wezuwiusz i Pompeje

Ostatnie wyjazdy z campingu Baia Domizia to kierunek Roma i Cassino czyli region Lazio. Tego dnia pokusiliśmy się o kierunek odwrotny czyli Campanię. W szczególe chodzi o wulkan Wezuwiusz i Pompeje pod Neapolem. Dojazd na wulkan przysporzył nam mnóstwo wrażeń. Były korki, upał. Wreszcie dowiedzieliśmy się na czym polega “włoska jazda” A sam podjazd w kierunku krateru tego wulkanu? To odcinek około 10 km, gdzie nie ma potrzeby używania trzeciego biegu. Nasza Toyotka strasznie to przeżyła! Wysokie obroty i stromy podjazd a do tego jeszcze upał. Ale w końcu udało się.

Z parkingu jeszcze 20 – minutowe podejście po popiołach i oto jesteśmy tam gdzie pokazują powyższe zdjęcie. Widoki ekstremalne zarówno na krater wulkanu jak i na Zatokę Neapolitańską. Niestety upalna pogoda to w tym miejscu mała przejrzystość powietrza, więc zatoka nieco zamglona. A to przecież wysokość 1277 m n.p.m. – Morza Tyrreńskiego oczywiście. Ostatnia wielka aktywność sejsmiczna Wezuwiusza miała miejsce w 79 r n.e. kiedy doszczętnie zniszczył położone u jego stóp – Pompeje. Jest on na bieżąco monitorowany pod kątem wybuchu. A my miasto te odwiedzimy jeszcze dzisiaj.

Na parkingu spotkaliśmy dwa polskie wozy – Nasi docierają wszędzie.

Jako że Wezuwiusz jest na terenie Parku Narodowego to wejście jest płatne i kosztuje 8 euro / osoba dorosła.

A z Wezuwiusza niedaleko już do tego miejsca, z którym wulkan “zrobił porządek”. Wspomniane Pompeje zalała wielka lawa a w nim całe życie. Liczne prace rekonstrukcyjne trwające od dziesięcioleci odkrywają to, co było przed erupcją wulkanu. Nie dała ona nikomu z mieszkańców szans na ucieczkę.

parking Pompeje

Chodząc po Pompejach można zobaczyć jak bogate było to miejsce na początku pierwszego tysiąclecia. Tradycyjnie i to miejsce okazało się wieżą Babel. Turyści z całego świata a co piąty o żółtej karnacji. Tak było w Paryżu, Rzymie, tak będzie i w Pizie ale o tym wkrótce.

Nadmienić trzeba że prace archeologiczne nadal trwają. Co przyniosą? Kolejne pokolenia będą to śledzić i kolejne pokolenia będą oglądać zamarłe w bezruchu postaci mieszkańców Pompejów.

Ostatnia już mniej niebezpieczna erupcja Wezuwiusza w roku walk na Monte Cassino (1944 rok) pokazała że Wezuwiusz nie oddał jeszcze ostatniego litra lawy. Może jeszcze nasze pokolenie tego doświadczy… .

Dzień 14, 15 (09 – 10.08.2012)

Solfatara

Drugi wyjazd do Campanii odbył się też pod Neapol, tym razem do podziemnych wulkanów Solfatara, które znajdują się 1 km od Pozzuoli.

Bilecik Solfatara

Istnieje podejrzenie, że Solfatara to krater wygasłego niegdyś wulkanu. Z jego dna wydobywają się gorące opary siarki. Miejsce sprawia wrażenie wymarłego a epicentrum oparów jest dokładnie oznaczone. A temperatura tychże oparów ma około 160 stopni. Przy braku uwagi można sobie ogrzać a nawet oparzyć stopy i nogi.

Pomysłowi makaroniarze nawet z tego miejsca potrafili stworzyć biznes. Jednak z uwagi na zagrożenie jest ono non stop monitorowane a dane są analizowane. Do samego epicentrum bały się podejść dziewczyny, wolały obserwować to zjawisko z kilkudziesięciu metrów.

A co zapamiętamy z Solfatary? Upał niesamowity i odór siarkowodoru.

Dzień 16 (11.08.2012)

Piza

A jak wyglądała droga powrotna do Polski? Pojechaliśmy wprost z Baia Domizia do Pizy. W mieście z Krzywą Wieżą spędziliśmy niewiele czasu. Kilka fotek, zakup pamiątek i oto lecimy dalej.

Cała trasa pomiędzy Campanią a Warszawą to około 2233 km. Krótki nocleg w Austrii i mamy silną chęć powrotu do kraju.

Dzień 17 (12.08.2012)

Cały wyjazd to wspomniane na początku opisu 5759 km. Na szczęście obyło się bez usterek i awarii naszej Toyotki. Po raz kolejny udało się przejechać kilka tysięcy kilometrów i bezpiecznie wrócić do domu. Urlop ze wszech miar był udany, kto wie czy kiedyś nie wrócimy do Romy. Wszak “wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. 😏

Aż chce się rzec: ” Arrivederci Italia”.😎

AUTOR: Andrzej

 Podobał Wam się wpis? Co myślicie o tym miejscu? A może macie jakieś sugestie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, to dla nas bardzo ważne 😊

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments